Dawno, dawno temu, kiedy świat skrywał jeszcze wiele niezbadanych tajemnic, a mgły porannych dolin rozświetlały się czarami, istniała kraina niezwykła – Zielone Królestwo, zasnutą gęstymi lasami pełnymi szeptów, błękitnymi jeziorami i wysokimi górami, których szczyty dotykały niemal nieba.
na rysunku: Kret
W samym sercu tej baśniowej krainy żył Czarodziej-dobroczyńca, którego ludzie zwali Panem Gwiezdnego Pyłu – długobrody, w kapeluszu szerokim jak liść kasztana, z oczami lśniącymi jak dwa kamienie szlachetne.
Znany był ze swej łagodności i mądrości. Gdy tylko ktoś potrzebował pomocy, mógł liczyć na radę lub dotyk jego czarodziejskiej różdżki, która rozjaśniała nawet najbardziej mroczne dni.
na rysunku: Jaskinia
Kiedy przychodziła jesień, pomagał zwierzętom zrobić zapasy, a zimą ogrzewał domy starych ludzi gorącym czarem kominkowych płomieni. Ale choć życie płynęło spokojnie, tam, gdzie słońce nie dochodziło, w cienistych zakątkach północnych wzgórz, mieszkał drugi czarodziej, znany jako Morwen Cień. Był zdradliwy i zazdrosny, jego moc czerpała z gniewu i smutku – pragnął zawładnąć wszystkim, co żyje, by rozpostrzeć nad światem całun ciemności.
na rysunku: Kocię
Pewnego dnia Pan Gwiezdnego Pyłu dowiedział się od starych sów, że Morwen knuje zły plan: chce zatrzymać rzeki, zatruć wody i uwięzić wszystkie zwierzęta tak, by uczyniły z niego najpotężniejszego pana Królestwa. Czarodziej-dobroczyńca postanowił wyruszyć w podróż, by udaremnić te niecne zamiary i ochronić wszystko, co kochał.
Wziął więc swój lśniący kostur z gałęzi wiekowego dębu, worek pełen magicznych ziół i kilka ziaren gwiezdnego prochu.
na rysunku: Tundra
Wyruszył o świcie, gdy rosą lśniły jeszcze koniczyny. Pierwszą jego przystanią była daleka, lodowa tundra. Tam, pośród kryształowych sopli i śnieżnych zasp, spotkał Rybę – nie byle jaką! – wielką, ze srebrnymi łuskami, niczym płachta księżyca na wodzie.
na rysunku: Zły Czarownik
Ryba, na imię miała Migotka, opowiedziała, że coraz mniej ich w stadzie, bo rzeki są mętne i zatrute, a dzieci ryb już nie tańczą po dnie.
Pan Gwiezdnego Pyłu uklęknął nad zimnym strumieniem, szepcąc zaklęcia, których nauczyła go stara Zielenica — duch rzeki. Promień światła wystrzelił z jego różdżki, a cała tundra zabrzmiała śpiewem czystej wody.
na rysunku: Ryba
Jeziora i rzeki rozjaśniły się, błękitne istoty znów popłynęły w nurcie. Migotka szczęśliwa podziękowała czarodziejowi, ofiarowując mu magiczną łuskę – miała go chronić przed złem.
Pokrzepiony uśmiechem Migotki, bohater zawędrował głębiej w dzikie lasy.
na rysunku: Wilk
Tam, pod gęstymi paprociami i wśród korzeni starych dębów, spotkał Kreta o imieniu Prokop. Kret był niezwykle bystry, zawsze miał przy sobie maleńką latarkę z płomieniem świetlika. Powiedział, łkając, że Morwen schwytał zwierzęta do swojej kopalni podziemnych kryształów . Zmuszał je do pracy dniem i nocą, pozbawiając ich życia w słońcu.
Czarodziej-dobroczyńca rozjaśnił ciemności podziemia własnym zaklęciem: "Niech światłość rozproszy zło, niech wolność wróci tam, gdzie była!" Wraz z Prokopem przemknęli przez kręte tunele do wielkiej groty, gdzie przy bramie czuwał Wilk – silny i groźny, lecz smutny i wycieńczony. Czarodziej napotkawszy spojrzenie Wilka, poczuł ból jego serca zamkniętego w klatce smutku . Dotknął jego głowy magiczną łuską Migotki i wyszeptał słowa odwagi. Wilk przebudził się, odrzucił ciężkie kajdany złego Morwena i dołączył do uciekinierów.
Wspólnymi siłami, ze zwierzakami, uwolnili wszystkich jeńców z kopalni . Kryształowe ściany pękły z hukiem – zło Morwena nie miało już władzy nad ziemią i jej mieszkańcami.
Podróżnicy dotarli w końcu do mrocznej rezydencji Morwena – pałacu z wieżami tak wysokimi, że chmury muskały ich zwieńczenia, a ogrody wyglądały jak ogromne labirynty pełne cieni. Tam, w klatce z czarnego hebanu, płakała mała kotka – Kicia . Była biała jak świeży śnieg i delikatna jak płatek róży pokrytej rosą. Zły Czarodziej więził ją, by jej czyste serce zasilało mroczne zaklęcia.
Czarodziej-dobroczyńca, wspierany przez Wilka, Kreta i łuskę Migotki, pokonał zdradliwe pułapki, omijając magiczne sidła i przeskakując błyskawice strzegące pałacu . Kicia, drżąc z wdzięczności, splotła wokół nich złotą aurę, która rozproszyła ostatnią barierę ciemności. Wtedy Pan Gwiezdnego Pyłu przygotował specjalny eliksir z kropel rosy, łzy radości Kici i skrzydła ważki – napój ten miał odebrać Morwenowi całą jego moc.
Morwen, widząc, że jego armia rozproszyła się, a magia zanika, wpadł w furię . Rzucał błyskawicami, lecz czarodziejska łuska Migotki odbijała wszystkie zaklęcia. Dobroczyńca spojrzał Morwenowi głęboko w oczy i rzekł: "Twoje moce są silne, lecz tylko dobro może zaprowadzić prawdziwy pokój." Uniósł różdżkę, a eliksir roziskrzył się w powietrzu – Morwen skurczył się i zamienił w żółwia, o powolnych ruchach i łagodnych oczach . Od tego dnia żółw mieszkał nad spokojnym stawem, gdzie mógł rozmyślać nad swoimi błędami.
Czarodziej-dobroczyńca powrócił do wioski z Prokopem, Wilkiem, Migotką i Kicią. Mieszkańcy, radośni i uradowani, zorganizowali wielkie święto: były tam ogniska, kukiełkowe teatry, chóry żab i tańce przy blasku księżyca . Zwierzęta i ludzie ślubowali sobie nawzajem życzliwość i wielką troskę o magiczną krainę.
A gwiazdy tej nocy tańczyły na niebie jaśniej niż zwykle, opowiadając legendę o Czarodzieju-dobroczyńcy, przynoszącą nadzieję kolejnym pokoleniom. Tak oto w Zielonym Królestwie zapanował pokój, radość i przyjaźń, a ci, którzy raz usłyszeli tę opowieść, już zawsze wierzyli, że dobro, współpraca i odwaga zwyciężą nawet największą ciemność .
Kiedy dzień chylił się ku końcowi, mieszkańcy siadali w kręgu pod rozgwieżdżonym niebem, a dziadkowie opowiadali wnukom tę magiczną historię. I choć bajki kończą się z nastaniem snu, to pamięć o Czarodzieju-dobroczyńcy trwała dalej w sercach wszystkich, którzy pragnęli sprawiedliwości, czułości i piękna na świecie.