Dawno, dawno temu, za siedmioma wzgórzami, tam gdzie tęczowa rzeka płynęła przez porośniętą srebrzystym mchem tundrę, leżała niezwykła kraina zwierząt.
na rysunku: Szop pracz
Całymi dniami słychać w niej było śpiewy ptaków, figle wiewiórek i szum wysokich traw roztańczonych wiatrem. Pośród tej baśniowej scenerii mieszkała wróżka Zuzia — delikatna jak poranna mgiełka na listku, rozświetlona blaskiem kolibrzych piórek, które miała wszyte w suknię. Zuzia była najmądrzejszą i najżyczliwszą duszą w całej okolicy.
na rysunku: Żyrafa
Uwielbiała pomagać zwierzętom, rozwiązywać ich kłótnie i uczyć szacunku do wszystkich istot.
Jednak nawet w tej czarodziejskiej krainie zdarzały się niepokojące chwile. Pewnego chłodnego poranka, gdy rosa jeszcze skrzyła się na pajęczynach, Zuzia usłyszała cichy, żałosny szloch dobiegający spod gęstych krzewów nad rzeką.
na rysunku: Indyk
Przechodząc cichutko przez zroszone źdźbła, ujrzała niecodzienny widok: olbrzymiego Cyklopa, który kiwając się na wielkiej stopie, próbował zniszczyć gawrę borsuka Bartka! Wokół fruwały patyczki, sypała się ziemia, a biedny Bartek, skulony ze strachu, trzymał się łapami wejścia do swojego domku.
— Proszę, nie rób mu krzywdy! — zawołała Zuzia, unosząc się na skrzydełkach tuż nad Cyklopim ramieniem. Jej głos, choć delikatny jak dzwoneczek, zabrzmiał stanowczo.
na rysunku: Borsuk
— To dom mojego przyjaciela i jego rodziny. Każdy zasługuje na bezpieczne miejsce.
Cyklop przysiadł ciężko na olbrzymim kamieniu, wbijając jedyne, błyszczące jak jezioro, oko w malutką wróżkę.
na rysunku: Tundra
Jego twarz była zła, lecz w środku czaiło się coś, jakby ciche pragnienie. Przez chwilę panowała cisza, w której słychać było tylko plusk wody i szelest trawy.
— Ale ja nigdy nie miałem swojego domu — powiedział w końcu Cyklop, smutnym basem.
na rysunku: Rzeka
— Nikt mnie nie lubi. Jestem sam. Musiałem być zły, żeby nie czuć się słabszy.
na rysunku: Cyklop
Zuzia położyła mu dłoń na ogromnym palcu. — Być silnym to także umieć być życzliwym. Daj mi szansę, a pokażę ci, jak znaleźć przyjaciół — szepnęła .
Po krótkiej rozmowie Cyklop zgodził się nie niszczyć domku Bartka pod jednym warunkiem: wróżka i jej leśni przyjaciele nauczą go czegoś naprawdę ważnego. I tak rozpoczęły się niezwykłe dni w Krainie Zwierząt.
Zuzia poprowadziła Cyklopa leśnymi ścieżkami, tropem dzięciołów, aż do wielkiego dębu, gdzie czekał Rysio, szop pracz . Był on mistrzem zręczności — jego łapki potrafiły rozwiązać każdy supeł, a w oczach mieniły się figlarne iskierki.
— Dzień dobry, Cyklopie! — przywitał go Rysio, nie bojąc się ani trochę olbrzymiego gościa. — Nauczę cię, jak zbierać smaczne orzechy i leśne żołędzie, zamiast niszczyć czyjeś norki .
Pod czujnym okiem szopa Cyklop powoli stawał się coraz zręczniejszy; nigdy wcześniej nie wyczuwał pod palcami, jak kruche potrafią być gałązki i jak delikatnie trzeba obchodzić się z orzechami. Żuł je potem z uśmiechem, a w przerwach słuchał opowieści Bartka o podziemnych korytarzach.
Potem wędrowali nad brzegiem rzeki, gdzie radosnym stąpaniem przywitał ich Turek, rozgadany indyk, słynny w całej krainie ze swojego donośnego głosu .
— Drogi przyjacielu — przemówił Turek z namaszczeniem — dziś nauczę cię, jak rozmawiać z innymi, by ich słuchać i być słyszanym! Możesz być wielki, ale czasem wystarczy szepnąć, by ktoś cię zrozumiał.
Cyklop odkrył wtedy, że głosem można nie tylko przestraszyć, ale i pocieszyć, opowiedzieć żart, zaśpiewać piosenkę. Od tej pory zamiast ryczeć ze złości, zaczął rozmawiać z leśnymi stworzeniami .
Ostatni był dzień spędzony w cieniu żółto-zielonych liści obok Żanety — żyrafy delikatniejszej niż mgiełka poranna. Żaneta przenosiła na karku ptasie gniazda i troskliwie doglądała młodych drzewek.
— Cyklopie, zobacz — rzekła, kładąc promienną głowę obok niego — dbanie o rośliny to troska o przyszłość całej krainy . Zasiejmy razem kilka nasion, podlejmy je czystą wodą. Zobaczysz, jak piękno rodzi się z cierpliwości.
Cyklop spróbował samodzielnie sadzić żołędzie, i choć kilka razy przykucnął na za dużej stopie, szybko pojął zasady delikatności . Zuzia patrzyła na niego z prawdziwą dumą — jej uczeń doganiał ją w dobrym sercu!
Jednak pewnej nocy, gdy księżyc stanął wysoko nad tundrą, nad brzegiem rzeki pojawiło się tajemnicze stado: cienie rozbłyskujące złowrogą czerwienią oczek, wichrzące trawy i cicho grożące wszystkiemu, co dobre. To były Złowrogie Cienie, stworzenia, które chciały wywołać chaos i rozpędzić mieszkańców.
Tym razem to Cyklop wziął sprawy w swoje wielkie ręce . Stanął przed przyjaciółmi i powiedział:
— Razem jesteśmy potężniejsi niż najstraszniejszy cień. Zróbmy plan i brońmy tej ziemi!
I zaczęła się niezwykła narada pod laskiem jałowców. Bartek borsuk wytyczył tunel pod rzeką, by zwierzęta mogły się bezpiecznie przemknąć niezauważone . Rysio budował pułapki z leśnych lian i gałęzi, by Złowrogie Cienie zgubiły się, wirując w zaroślach. Turk upiększył rzekę szeregiem kamieni, tworząc ścieżki uniku, oraz poprowadził chór dzikich głosów — ich donośne okrzyki odbiły się echem po wszystkich pagórkach, płosząc złe stworzenia. Żaneta, używając swej długiej szyi, wyciągała z opałów najmniejsze leśne dzieci .
Cyklop, dzięki sile oraz nowej wiedzy, prowadził przyjaciół bez lęku przez najczarniejsze zaułki. Dzięki ich współpracy Złowrogie Cienie oddaliły się na dobre, a kraina zwierząt została ocalona.
Na znak zwycięstwa Zuzia ogłosiła wielką ucztę wśród tancujących wrzosów . Z palenisk unosił się aromat pieczonych kasztanów i dzikich grzybów, przez całą noc rozbrzmiewały skoczne melodie, a leśne dzieci puszczały kolorowe lampiony na rzece. Nawet Cyklop zatańczył ze szczyptą nieporadności, śmiejąc się razem z Bartkiem i Ryśkiem.
— Dziękuję ci, Zuziu — rzekł ze łzami w oku — teraz wiem, że dobroć i przyjaźń mogą być silniejsze niż samotność .
Tak od tej pory Cyklop już nigdy nie był zły, a Kraina Zwierząt cieszyła się nieprzerwaną harmonią. Bo kiedy różne istoty uczą się od siebie i pomagają sobie nawzajem, mogą razem stworzyć najpiękniejszy dom na świecie.
A jeśli kiedyś zawitasz nad tęczową rzekę, może zobaczysz cień ogromnej, przyjaznej stopy pośród szeleszczących traw…