Dawno, dawno temu, na końcu świata, w miejscu gdzie góry sięgały aż do nieba, a zielone łąki pachniały kwiatami nawet w środku nocy, żył czarodziej imieniem Tumanil. Mieszkał samotnie w szczelinie ukrytej na szczycie najstarszej góry, z której rozciągał się widok na całą szeroką krainę – na srebrzyste strumyki, szumiące lasy i dziką łąkę pełną zwierząt.
Gdy zapadał zmierzch, a niebo stawało się ametystowe, wszystkie stworzenia szykowały się do snu.
na rysunku: Chomik
Zając wycierał łapki u wejścia do norki, sójki układały się w gniazdach, a niedźwiedź toczył się ciężko do swojej gawry. Tylko Tumanil nie spał. Siedział w swojej wieży na szczycie, otoczony starymi księgami i czarodziejskimi kamieniami, z kubkiem malinowej herbaty w dłoni.
na rysunku: Lew
To on czuwał nad bezpieczeństwem wszystkich mieszkańców łąki.
Pewnego burzowego wieczoru, kiedy wiatr śpiewał ponure pieśni, czarodziej zerknął przez swoje magiczne lustro. I cóż ujrzał? Wśród wzburzonych fal na pobliskim jeziorze wynurzył się olbrzymi potwór morski! Miał oczy wielkie jak koła młyńskie, grzbiet pokryty śliskimi łuskami połyskującymi w blasku błyskawic, a paszczę groźną i czerwoną od ognistych języków.
na rysunku: Słoń
– Biada nam, biada! – zaszumiały drzewa, gdy potwór zaryczał i ruszył w kierunku łąki, gdzie mieszkały zwierzęta.
Najpierw potwora zobaczyła krowa o imieniu Łatka. Oczy rozszerzyły się jej ze strachu, ale zamiast się schować, pobiegła głośno mucząc, ostrzegając pozostałych.
na rysunku: Pszczoła
Rozbudziła pszczółki, które właśnie ucinały sobie drzemkę wśród stokrotek. Rój pszczół szybciej niż wiatr wzbił się w powietrze i niczym złoty obłok otoczył wielką głowę potwora.
Właśnie wtedy Lew Rufus – król łąki, silny i z grzywą jasną jak poranne słońce – rzucił się do odważnej walki.
na rysunku: Potwór Morski
Ryknął tak głośno, że nawet chmury zadrżały. Potwór cmokał i straszył, ale Rufus nie ustępował. Zaraz za lwem wyrósł przed potworem Elefant tymi imieniu Gustaw, największy i najsilniejszy z całej zwierzęcej rodziny.
na rysunku: Niedźwiedź
Szeroko rozpostarł uszy, by zasłonić stado przed atakiem wodnego stwora.
Tymczasem wśród liści i gałęzi obserwował wszystko szympans Koko – niezwykle mądry i przyjacielski. Wpadł na pomysł: upleść z lian sieć i zarzucić ją na potwora z ukrycia.
na rysunku: Krowa
Razem z czujnym niedźwiedziem Brunem zaczęli szyć ogromną pułapkę, korzystając z siły Bruna i sprytu Koko.
Potwór coraz bardziej się wściekał, kręcąc ogonem i chlapiąc wodą tak mocno, że fala sięgnęła garnuszka stojącego przy chatce czarodzieja. Tumanil zrozumiał, że nadszedł moment, by użyć swej magii.
na rysunku: Małpa
Chwycił różdżkę, wyszeptał w starożytnym języku słowa, których nauczył się od samej księżycowej sowy.
Z nieba spłynęła srebrna mgła, cicho otulając potwora, przynosząc mu spokój. Przestał warczeć, jego oczy zmiękły, a ogon zamiast groźnie chlapać, zaczął delikatnie falować w rytmie spokojnych strumyków w łące .
– Wracaj do swego jeziora, o dziwny stworze, i oddaj pokój temu miejscu – powiedział Tumanil cicho, ale z taką mocą, że potwór posłusznie zanurzył się pod wodę. Na powierzchni jeziora pozostał tylko ślad w postaci tęczowego kręgu.
Radość i ulga ogarnęły zwierzęta . Krowa Łatka podskakiwała wesoło, pszczoły zatańczyły swój skomplikowany lot, Lew Rufus i Elefant Gustaw uścisnęli się trąbą i łapą, a Koko wraz z Brunem ułożyli sieć w ścisłą kulę. Wszystkie zwierzęta otoczyły czarodzieja, a ich oczy lśniły wdzięcznością i miłością.
Wieczorem, przy ognisku, Tumanil opowiedział im starą opowieść o przyjaźni i współpracy .
– Nawet najmniejsze zwierzę potrafi zdziałać cuda, jeśli tylko połączy siły z innymi – zakończył.
Od tej pory na łące panował spokój, a wszystkie zwierzęta wiedziały, że w jedności jest moc. A czarodziej, choć powrócił na swój szczyt, nigdy już nie czuł się samotny, bo przyjaźń rozgrzewała jego serce w każdą noc .
I prawdziwa to była magia, moja dziecinko – magia dobra i wspólnego działania.