Dawno, dawno temu, w dalekim królestwie, które rozciągało się w cieniu wysokich, tajemniczych gór i zielonych, nieprzebranych dżungli, żył sobie król o imieniu Leopold.
na rysunku: Foka
Król ten był znany z wielkiego serca, przenikliwej mądrości i jeszcze większego pragnienia poznawania świata. Każdego ranka, gdy pierwsze promienie słońca leniwie wpełzały przez okiennice królewskiego zamku, Leopold z zapałem planował kolejną wyprawę w nieznane.
Nie był jednak samotny w swoich podróżach.
na rysunku: Góra
Zawsze towarzyszyła mu grupa niezwykłych przyjaciół, których poznał podczas wielu przygód. Była wśród nich Otylia, zwinna wydra, która potrafiła zniknąć w najpłytszej nawet strudze i nurkować głęboko jak nikt inny. Był też Plama – ćma o skrzydłach miękkich jak płatki kwiatów i świetlistej poświacie, którą snuła w absolutnej ciemności.
na rysunku: Lew
Towarzyszył im również Arkadiusz, odważny lew o lśniącej grzywie, którego ryk odbijał się echem po lasach, oraz Bazyl, poczciwy mors o łagodnych oczach i umięśnionym ciele – prawdziwy mistrz wytrwałości i opanowania.
Pewnego popołudnia, gdy deszcz wesoło bębnił o dach zamku, do króla dotarły wieści o niezwykłym niebezpieczeństwie kryjącym się w dżungli: o potężnej, złej olbrzymiej ośmiornicy, która sieje strach wśród mieszkańców, porywa zwierzęta, a jej lepkie macki sięgają nawet najdalszych zakamarków lasu. Król przysiągł, że nie pozwoli, by strach zadomowił się w jego królestwie.
na rysunku: Ćma
Następnego dnia, tuż po świcie, wyruszyli. Słońce złociło ścieżki pośród wysokich traw, a wiaterek pieścił liście paproci. Każdy krok kałużał się w liściach, od których uciekały jaszczurki i barwne motyle.
na rysunku: Olbrzymi Kalmar
W głębi dżungli spotykali niesamowite stworzenia – od śpiewających ptaków lśniących jaskrawymi barwami po małpy figlarnie huśtające się na pnączach.
Wydra Otylia zaprowadziła ich do szerokiej rzeki, której prąd zdawał się niepokonany. – Uwierzcie mi i naśladujcie ruchy mego ogona – zachichotała Otylia, ślizgając się po wodzie niczym srebrna strzała.
na rysunku: Mors
Król Leopold nauczył się wtedy, że jeśli podda się prądowi i zaufa wodzie, dotrze nawet tam, gdzie wydaje się to niemożliwe.
Kiedy zapadł zmrok i dżungla ukryła się w czerni, ćma Plama rozświetliła ścieżkę swoim światłem. Jej skrzydła mieniły się delikatnymi odcieniami błękitu i zieleni, a promień jej poświaty odstraszał wszystkie jadowite pająki i przebiegłe węże czajone przy ścieżce.
na rysunku: Dżungla
To właśnie dzięki niej śmiałkowie ominęli ukrytą w zaroślach rozpadlinę.
Arkadiusz, lew, wprowadził wszystkich w strefę, gdzie o wiele trudniej było się poruszać – olbrzymie liany wisiały tu nisko, a podłoże było grząskie i zdradliwe. – Spójrzcie, jak pokonuję to przeszkody – zachęcił, torując drogę swoją mocą i nieugiętością . Król zrozumiał wtedy, że odwaga i pewność siebie potrafią rozproszyć nawet najgęstsze ciemności.
Bazyl, mors, stał się nauczycielem cierpliwości, gdy cała drużyna musiała czekać, aż nieznośny deszcz przestanie padać – siedzieli wtedy pod ogromnym liściem bambusa, wsłuchani w szum kropli i historię Bazyla o wiecznym lodzie północy oraz długich, spokojnych nocach na krańcu świata.
W końcu drużyna dotarła do jaskini o wejściu oplecionym korzeniami i starymi gałęziami . Już od wejścia czuli zimny zapach, a z wnętrza dobiegało posapywanie i chrobot tajemniczych macek.
Potwór czaił się w środku, jego cielsko rozlewało się niczym ciemna kałuża, a każda z macków zakończona była przyssawką, która ssała wszystko, co odważne i dobre. Ośmiornica ruszyła na nich, rozpościerając swe ramiona niczym koszmarny cień!
Król i jego przyjaciele po cichu ustalili plan . Wydra Otylia pierwsza wślizgnęła się pod macki, myląc czujność potwora szybkim tańcem wśród kamieni. Ćma Plama wzbiła się w powietrze i, rozświetlając jaskinię, oślepiła oczy ośmiornicy tajemniczą poświatą, przez co potwór zamachnął się nie w tę stronę, co trzeba. W tym czasie mors Bazyl zarył się mocno w wilgotną ziemię i wparł swoje ciało, zatrzymując boczne macki . Lew Arkadiusz zaś zaatakował z tyłu, mocnym rykiem odwracając uwagę potwora. To właśnie wtedy król Leopold, wykorzystując zamieszanie, chwycił za wielki, omszały konar i z całą mocą uderzył w środek kałuży ciała ośmiornicy.
Ośmiornica rozciągnęła się jeszcze szerzej, próbując złapać wszystkich naraz, ale przyjaciele zjednoczeni jak nigdy wytrwali, nie poddali się . W końcu potwór opadł z sił – światło ćmy, spryt wydry, wytrwałość morsa, odwaga lwa i mądrość króla sprawiły, że ośmiornica z krzykiem schowała się w najciemniejszy zakątek jaskini, już nigdy nie wyściubiając stamtąd macki.
Wszystkie zwierzęta, których życie zostało wcześniej zakłócone przez potwora, wyjrzały z ukrycia. Były bardzo wdzięczne królowi i jego przyjaciołom, zaprosiły ich na ucztę, jakiej jeszcze dżungla nie widziała . Stoły pod ogromnymi liśćmi uginały się od soczystych owoców, miodu, orzechów i świeżej ryby, a powietrze wypełniało się śmiechem. Każde zwierzę dzieliło się z królem swoimi mądrościami: papuga nauczyła go języka ptaków, pancernik opowiedział, jak okryć się pancerzem, a wiewiórka, jak ogonem zamieść wszelkie smutki.
Król powrócił do swojego zamku, witany przez tłumy, a jego przyjaciele zamieszkali wraz z nim w królewskich ogrodach . Od tego czasu sprawował rządy jeszcze mądrzej, bo wiedział już, że największa siła tkwi nie w mieczu, a w przyjaźni, odwadze, cierpliwości i szacunku do wszystkich stworzeń. Legendy o jego przygodach w dżungli i w górach przekazywano sobie przez pokolenia, a Królestwo pod Górą, gdzie każda istota mogła czuć się bezpiecznie, trwało przez wiele długich, szczęśliwych lat.
A gdy wieczór zapadał nad zamkiem, a wiatr szumiał w koronach starych drzew, król Leopold z uśmiechem wspominał stare wyprawy i szeptał do księżyca, że szczęśliwy ten, kto ma wokół siebie przyjaciół i nie boi się podążać własną ścieżką .