Dawno, dawno temu, za siedmioma wzgórzami i trzema szmaragdowymi lasami, leżało niezwykłe królestwo zwane Salviana.
na rysunku: Koza
Kraina ta mieniła się kolorami tęczy dzięki czarodziejskim kwiatom, które rosły nawet w najciemniejszych ostępach. Rządzona była przez króla Leopolda – męża dobrego serca i jasnego umysłu, znanego w całym świecie nie tylko z roztropności, lecz także niezwykłej odwagi. Mieszkańcy Salviany mawiali, że król potrafi wysłuchać nawet najcichszego szeptu wróbla i rozwiązać każdy spór, nawet gdyby dotyczył groźnych smoków lub złośliwych skrzatów.
na rysunku: Tropikalna rybka
Jednak nawet w najspokojniejszym królestwie czai się cień. Pośród czarnego lasu na północnych krańcach Salviany, w zamku o wieżach kłujących chmur polerowanymi słupami, mieszkał nikczemny nekromanta Mordek. Oczy miał jak dwa kawałki lodu, a włosy tak czarne, że nawet północne wrony się ich bały.
na rysunku: Nekromanta
Mordek od lat studiował tajemne księgi i pewnej burzowej nocy postanowił zawładnąć Salvianą, ożywiając armię nieumarłych. Nutą rozpaczy rzucił w dal zaklęcie, a ziemia zadrżała cicho od głosów tych, których już dawno nie było.
Król Leopold poczuł zło, zanim jeszcze wieści o nim dotarły do zamku.
na rysunku: Delfin
Podczas spaceru po ogrodzie, rosa na trawie zadrżała dziwnie, a ptaki przerwały śpiew. Władca ruszył więc do Sali Zwierciadlanej, w której rozmawiał ze starożytnymi duchami królestwa. Duchy ostrzegły go przed zagładą, doradzając by szukał sojuszników nie wśród ludzi, lecz stworzeń magicznych, które tylko on potrafił zjednać.
na rysunku: Jezioro
Leopold nie zwlekał. Na swoim srebrzystym rumaku, Arionie, wyruszył przez szumiące knieje ku Oazie Nadziei. Tam, gdzie woda szemrze najgłośniej, żyła Kasia – sprytna koza, której sierść połyskiwała srebrzysto w księżycowym świetle.
na rysunku: Oaza
Kasia słynęła z niezwykłej zręczności – potrafiła wspiąć się na najwyższe skały, a jej rogi rozświetlały się na niebiesko, gdy groziło niebezpieczeństwo.
– Kochana Kasiu – przemówił król – potrzebuję twej odwagi i sprytu. Czy pomożesz mi ocalić Salvianę?
Koza zaryczała wesoło i zaraz wykonała piruet tak zwinny, że aż liście na pobliskich drzewach zatańczyły.
na rysunku: Wół
„Oczywiście, królu! Nikt szybciej nie wymknie się cieniom niż ja!”
Razem podążyli do Wielkiego Jeziora, którego turkusowa tafla kryła wiele sekretów. Przebijając się przez mokradła pełne szeleszczących trzcin i pluskających wodników, natknęli się na dostojnego wołu Wojtka. Jego rogi kręciły się jak dwa srebrne ślimaki, a oczy miał łagodne, choć pełne siły . Wojtek potrafił przesuwać głazy oraz wznosić tamy jednym pchnięciem łba.
– Wojtku, czy dołączysz do naszej wyprawy i przyniesiesz potężną pomoc?
Wół pokiwał głową, z każdym ruchem wzniecając wiatr, który rozgonił najczarniejsze chmury. „Z przyjemnością, królu . Tylko w jedności możemy pokonać cienie.”
Ruszyli we trójkę, aż dotarli do graniczek błękitnego jeziora, gdzie woda tak czysta, że można było w niej zobaczyć całe niebo. Tam wśród fal rozbawione delfiny i egzotyczne ryby igrały w świetle . Nagle z wody wyskoczyła Daria – delfinica o srebrnych łuskach, która jednym ruchem ogona potrafiła stworzyć wir wodny. Obok niej pojawił się Ryszard, rybka o złotej łusce i oczach pełnych mądrości – legenda głosiła, że mówi we wszystkich językach stworzeń.
– Przyjaciele – warknął cicho wiatr, a król opowiedział o złym planie Mordeka . Na wieść o zagrożeniu, Daria zatańczyła w wodzie, by pokazać gotowość, a Ryszard przemówił głosem cichym, lecz pewnym: „Każde serce, choćby małe jak moje, może przynieść wielką odwagę.”
W pięcioro, prowadzeni przez magię i nadzieję, ruszyli do mrocznego zamku nekromanty. Droga wiodła ich najpierw przez Zapomniany Las, gdzie drzewa szeptały tajemnicze legendy, a potem przez Polanę Niezłomnych, na której od wieków rosły nieśmiertelne kwiaty . Tam spotkali kilka innych magicznych zwierząt: żabę Grażkę, co umiała skakać wyżej niż najwyższe wieże, zimorodka Bastka, który mógł przywołać wijący się błękitny dym, oraz sowę Klarę, wiedzącą wszystko o zaklęciach.
W końcu, gdy zmierzch nadszedł i powietrze zgęstniało od dreszczu, stanęli pod zamkiem Mordeka. Mur był czarny jak noc bez gwiazd, a z wież wyłaziły zorze martwych duchów . Kasia wykonała piruet, przeskoczyła mury i otworzyła ciężką bramę dla pozostałych towarzyszy. Wojtek poruszył się cicho jak cień, przesunął olbrzymi głaz, by utorować przejście, a Daria z Ryszardem zmyliły strzegące wejścia zjawy, wykorzystując sprytne sztuczki i magiczny język ryb.
Korytarze zamczyska pełne były pułapek i szkieletowych strażników . Kasia rzucała się w wir bitwy, przewracając nieumarłych zwinnością – wskakiwała na łeb jednego, zeskakiwała, by obalić drugiego. Wojtek rozbijał tarany, a delfinica Daria okręcała się w magicznych wirach, rozpraszając złowrogą aurę lodowatą wodą, którą wyczarowała w zamkowych murach. Ryszard, korzystając z języka nietoperzy, porozumiał się z armią zamkowych skrzydlaków, które służyły nekromancie – przekonał je, by zjednoczyły się przeciwko swojemu złemu panu!
W końcu Król Leopold dotarł do sali tronowej, gdzie czekał na niego Mordek, otoczony snującą się mgłą i armią nieumarłych . Rozpoczęła się walka, podczas której magia zderzyła się z odwagą. Mordek ciskał czarnymi błyskawicami, a Leopold używał mądrości, przewidując ruchy przeciwnika. Zwierzęta walczyły dzielnie: Kasia zręcznie unikała ciosów, Wojtek odpierał ataki siłą, Daria i Ryszard wykorzystywali spryt i magię . Grażka, Bastka i Klara wspierały ich z ukrycia zaklęciami i podstępami.
Gdy wydawało się, że zło zwycięży, Leopold przemówił głosem pełnym miłości do krainy: „Niech światło Salviany rozproszy mrok!” Sowa Klara rzuciła księżycowy pył, Daria zawołała fale ze wszystkich jezior, Ryszard rozkazał nietoperzom zaśpiewać pieśń życia, a Kasia i Wojtek, połączonymi siłami, przepchnęli Mordeka do magicznego kręgu, który pozbawił go mocy na zawsze.
Wraz z pierwszym promieniem świtu zamek Mordeka rozpadł się, a kolory Salviany jaśniały bardziej niż kiedykolwiek . Król Leopold i jego zwierzęcy przyjaciele zostali powitani jak bohaterowie. Od tego dnia Salviana była wolna, a wszelkie stworzenia żyły w pokoju – ludzie, zwierzęta i duchy. Dzieci przez wiele lat zbierały się wieczorami przy ogniu i prosiły swoje babcie, by opowiadały legendę o odważnym królu, złym czarnoksiężniku i niezwykłych zwierzętach, które uratowały świat .
A Ty, moja kochana wnuczko, możesz zasnąć spokojnie, bo dobro zawsze wygrywa. Niech sny przeniosą Cię do magicznej Salviany, gdzie każda przygoda kończy się szczęśliwie. Dobranoc!